- Suka - syknął, krzywiąc się z bólu.
- Wyjdź stąd! - Nie tym razem. Pozbierał się i ruszył na nią; Lizzie cofnęła się, zobaczyła jego rozszerzone źrenice i przpomniała sobie, co stało się poprzednim razem. Nagle uświadomiła sobie, że musiała być jednocześnie szalona i bezgranicznie głupia, jeśli wyobrażała sobie, iż potrafi nad tym zapanować, żyć z tym, nawet dla dobra dzieci. - Lizzie... Potrzebuję odrobiny odprężenia. - To sobie poszukaj gdzie indziej. Na ulicy czy gdzie tam chcesz. - Wciąż jesteś moją żoną - rzekł, próbując ją złapać nagłym ruchem. - Już niedługo. Rozglądała się za czymś, co mogłaby wykorzystać jako broń, ale zauważyła tylko książkę i nocną lampkę - zbyt ciężką; mimo że wściekła i i wystraszona, wiedziała, że nie zrobiłaby tego dzieciom. - Nie proszę o zbyt wiele - znów do niej podszedł. Lizzie złapała książkę i uderzyła go w ramię. - Suka! Pchnął ją, aż się zatoczyła na nocny stolik, a potem, zanim zdążyła odzyskać równowagę, uderzył mocno w brzuch. Tym razem upadła na łóżko. - Nie! - powiedziała, starając się nie krzyczeć. - Christopher, przestań! Zdarł z siebie szlafrok, jak ktoś, kto płonie z gorąca, i ukląkł na łóżku. Lizzie próbowała przeturlać się na drugą stronę, ale ją chwycił, jedną ręką przygwoździł do materaca, a drugą podciągnąl jej koszulę. Potem wsunął jej kolano między uda i podniósł prawą rękę. - Tatusiu, co ty wyprawiasz?! Głos Jacka zmroził ich oboje. Christopher puścił ręce Lizzie, zwlókł się z łóżka i podniósł szlafrok z podłogi. - Wszystko w porządku - rzekł. Lizzie wciąż czuła ból, poza tym była roztrzęsiona i kręciło się jej w głowie, ale na widok syna, siedzącego na wózku w drzwiach sypialni, z rozszerzonymi ze zgrozy oczami, omal nie pękło jej serce. Ostatkiem sił próbowała usiąść i opuścić koszulę. - Jack, wracaj do siebie - poprosiła drżącym głosem. - Kochanie, proszę... - Nie - odparł chłopiec i wjechał dalej. - Co wyście robili? - zwrócił się do ojca, hamując przed nim gwałtownie. - Co robiłeś mojej mamie?! - Spokojnie, Jack. - Nieposiniaczona część twarzy Christophera miała kolor popiołu. Próbował nieporadnie zawiązać sobie pasek.