do tego, by je przejrzeć, ale potem wynajdował pilniejsze
rzeczy do zrobienia. Usiadł przy stole zajmującym środek dużego pokoju, rozwiązał skórzane paski i otworzył drewniane pudło. Pierwszy rysunek przedstawiał Christophera w wieku szesnastu albo siedemnastu lat, ze zmierzwionymi włosami i szerokim uśmiechem na twarzy. Na kilku następnych widniało Althorpe: drzewa nad brzegiem jeziora, stajnie i sam pałac. Jego żona miała rację. Wszystkie rysunki były doskonałe i choć nie pomogły mu odkryć zabójcy, wiele mówiły o spokojnym i refleksyjnym Thomasie. Na ostatnich rozpoznał kilku przedstawicieli wyższych sfer. Chyba tylko Victoria wiedziała o pasji nieżyjącego markiza, więc pewnie nie korzystał z modeli, tylko rysował z pamięci. Najbliższego przyjaciela, Astina Hovartha, earla Kingsfeld, pokazał w klubie White'a, na koniu, w stroju myśliwskim. Uwiecznił również lady Grayson, babcię Augustę, lorda Hodgissa i pannę Pickering. Ostrożnie wyjąwszy z pudła kolejny rysunek, Sinclair osłupiał. Pod ścianą sali balowej siedziała lady Victoria Fontaine, otoczona postaciami bez twarzy, zapewne wielbicielami. Obraz miał taką siłę, że mocniej zabiło mu serce. Na czoło opadał jej niesforny lok kręconych ciemnych włosów. Wyraz gładkiej, owalnej twarzy świadczył o poczuciu humoru i inteligencji, a błysk w oczach zdradzał, że doskonale wiedziała, czego pragną adorujący ją mężczyźni. Sinclair musnął palcem czoło żony, ale kosmyk pozostał na miejscu. Thomas zrobił portret Victorii. Czyżby był jednym z jej wielbicieli? Raczej nie, bo nie zwróciłby uwagi na wyraz jej oczu. Nie łączyła ich bliska zażyłość, ale Victoria budziła w ludziach zaufanie, więc przyznał się jej, że rysuje. Czy powiedział coś jeszcze, czego wagi mogła sobie nie uświadamiać? Obejrzawszy rysunki, starannie włożył je z powrotem do pudła i zawiązał rzemyki. Postanowił, że każe oprawić te najbardziej osobiste pamiątki po bracie i zawiesić je w galerii obrazów w Althorpe. Autor bez wątpienia byłby zakłopotany, gdyby zobaczył swoje prace wystawione na widok publiczny, ale Sinclair chciał, żeby po Thomasie zostało coś więcej niż księgi rachunkowe i oficjalne dokumenty. Przez chwilę zastanawiał się, czy złożyć popołudniową wizytę w klubach przy Pall Mail, czy zająć się przeglądaniem rzeczy zgromadzonych na strychu, którą to pracę rozpoczął wkrótce po powrocie, a przerwał, gdy do domu wprowadziła się Victoria. Teraz próby zachowania tajemnicy straciły sens, więc odsunął się od stołu i w tym momencie poczuł, że coś ociera mu się o kostki. Zaskoczony spojrzał w dół i zobaczył dużego, biało-szarego kota. - Cześć, Lordzie Baggles. Widzę, że mi wybaczyłeś.