- Uczyłam ją przez jakiś czas. To moja przyjaciółka.
Balfour chciał coś powiedzieć, ale najwyraźniej się rozmyślił. - Więc o co chodzi? - zapytał krótko. - Moją ostatnią pracodawczynią była lady Welkins z Lincolnshire - wykrztusiła. Oczy hrabiego błysnęły. - To pani jest tą osóbką, która przyprawiła Welkinsa o apopleksję? Alexandra zbladła. Od sześciu miesięcy nie słyszała tak otwarcie rzuconego oskarżenia. - Myli się pan, milordzie. Niczego podobnego nie zrobiłam. W żaden sposób nie przyczyniłam się do ataku lorda Welkinsa. - Dlaczego zatem opuściła pani ich dom? - Lady Welkins mnie zwolniła - odparła spokojnie. Hrabia przez długą chwilę obserwował jej twarz, aż poczuła się nieswojo. - To się wydarzyło pół roku temu - odezwał się w końcu. - Co pani robiła od tamtej pory? - Szukałam pracy, milordzie. Wstał z biurka i oddał jej plik papierów. - Dziękuję za szczerość. Alexandra z trudem powstrzymała się od płaczu. Już nigdy nikt jej nie zatrudni, skoro jej kandydaturę odrzuca nawet człowiek o tak zaszarganej reputacji jak Kilcairn. - Dziękuję, że poświęcił mi pan czas - powiedziała, wpychając rekomendacje do torebki. Nieliczni przyjaciele, jacy jej pozostali, mówili, że to nierozsądne i naiwne wyznawać prawdę, ale ona nie mogła znieść myśli, że zostanie zwolniona, gdy do nowych pracodawców dotrą plotki. - Kiedy może pani zacząć? - Zacząć? Lucien Balfour uniósł palcami jej podbródek. - Mówiłem pani, że wiem wszystko, co potrzebuję. Przez krótką chwilę myślała, że zamierza ją pocałować. Spojrzała mu prosto w oczy. Stał tak blisko, że nie miała innego wyjścia. - Mieszkam u przyjaciółki w Derbyshire. Skinął głową i cofnął rękę, muskając jej szyję. - Każę podstawić powóz. Czy dwaj lokaje wystarczą do przeniesienia pani rzeczy? - Dwaj... - Wszystko toczyło się zbyt szybko, ale nie chciała stracić ostatniej szansy. - Aż nadto. - Dobrze. - Hrabia ujął jej dłoń i wolno podniósł ją do ust. Nawet przez rękawiczkę czuła bijący od niego żar. - W takim razie zobaczymy się wieczorem. - Milordzie, postaram się być jak najlepszą nauczycielką dla pańskiej kuzynki - zapewniła, speszona wiele mówiącym uśmiechem i blaskiem szarych oczu. - Nic ponadto. Musnął ustami jej rękę. - Nie założyłbym się o to, panno Gallant. Lady Victoria Fontaine rozsunęła koronkowe firanki i spojrzała na podjazd. - To naprawdę powóz Luciena Balfoura? Alexandra skinęła głową, nie przerywając pakowania. - Earla Kilcairn Abbey. - Tak. - Ale... - Ale co, Vixen? Przyjaciółka jeszcze raz zerknęła na powóz i puściła firankę. - Stwierdzam, że postępujesz ryzykownie jak na osobę zdecydowaną unikać skandali - odparła ze śmiechem. - Zdaję sobie z tego sprawę. I cieszę się, że cię rozbawiłam. Nigdy nie zdołałaby wyjaśnić, dlaczego przyjęła tę posadę. Ani dlaczego tak się spieszy z pakowaniem i powrotem do Balfour House. Była rozgorączkowana. Czuła, że musi