szalała burza, kto mnie pocieszał, kiedy ryczałem? -
Rory poklepał brata po ramieniu. - Jeśli to nie jest miłość, to już nie wiem, co nią jest. Laura już czwartą noc spała z Ashem, inaczej w ogóle nie chciała usnąć. Maggie go ostrzegała, nie posłuchał i teraz miał efekty. Ale co robić, kiedy dzieciak płacze? Właściwie popłakuje. Popłakuje, bo jest sama. 142 Kto tu jest sam? Ash jęknął. On, oczywiście. - Nie ja jeden - mruknął i dotknął policzka małej. - Ty też za nią tęsknisz, prawda? Ledwie to powiedział, poczuł wilgotny jęzor na stopie; Daisy siedziała koło łóżka i wpatrywała się w niego błagalnie. - Mowy nie ma. Nie będziesz spała ze mną. Za dużo nas jak na jedno łóżko. Daisy oparła łeb o materac i zapiszczała żałośnie. Ash zaklął pod nosem. - No dobrze, niemowlaczku. Wskakuj. Daisy tylko na to czekała: natychmiast ułożyła się w nogach łóżka. - Tylko zachowuj się spokojnie - ostrzegł ją Ash. - Nie waż się obudzić dziecka. Naciągnął kołdrę na głowę, zamknął oczy, ale sen nie nadchodził. Brakowało mu Maggie. To z nią chciał zasypiać. ROZDZIAŁ DZIESIĄTY Ash obudził się, powoli otworzył oczy... i usiadł gwałtownie na łóżku. Rozejrzał się gorączkowo. Dziecko zniknęło. Pies zniknął. Odrzucił kołdrę, wyskoczył z łóżka i wybiegł z pokoju. W progu kuchni wryło go w ziemię. Rory siedział przy stole i najspokojniej w świecie karmił Laurę. Daisy ułożyła się u jego stóp. Na widok brata uśmiechnął się szeroko. - Dzień dobry, Ash. Ash osunął się na krzesło i ukrył twarz w dłoniach. - Niech cię diabli, Rory. Myślałem, że dostanę zawału przez ciebie. - A co, myślałeś, że ktoś porwał dziecko? Ash skrzywił się. - Nie wiem, co myślałem. Wystraszyłem się, tyle tylko mogę ci powiedzieć. - Jesteś pewien, że powinieneś ją oddać krewnym Star? Zastanów się. Nie znasz tych ludzi, nie wiesz, co to za jedni. Może jakieś lumpy? Ash wstał z krzesła i podszedł do zlewu. - A może porządni obywatele? 144 - Maggie mogłaby ją adoptować - rzucił Rory w przestrzeń. Asha jakby ktoś dźgnął prosto w serce. Wróciły bolesne wspomnienia, które starał się dzielnie od wielu dni tłumić. Przed oczami stanęła mu Maggie, taka, jaką zobaczył po raz pierwszy: zapłakana, z Laurą na ręku,