gdyby nie sprawa lorda Eustace'a, teraz już nie dręczyłoby
jej poczucie winy, iż książę okazywał jej zainteresowanie. A może księciu chodziło tylko o jej obrazy? Nie miałaby już powodu uciekać przed księciem albo bać 150 się, że dalsze jego zainteresowanie jej osobą może zrujnować szanse lady Rothley. Mogłaby rozmawiać z nim i czuć się nie mniej swobodnie niż on. Niestety, to wszystko nigdy już nie wróci! Książę już nigdy więcej nie zechce jej zobaczyć. Dlatego im wcześniej wyjedzie z zamku, tym lepiej. Uświadomiła sobie, że jutro będzie musiała bardzo dokładnie wszystko zaplanować, by hrabia, wyjeżdżając z belle-mère do Włoch, nie zobaczył jej. Musi też wymyślić coś, co by usprawiedliwiło wyjazd lady Rothley bez pokojówki. Być może, jeśli wszystko wcześniej spakuje, uda jej się wymknąć na popołudniowy lub wieczorny pociąg do Londynu. Całą duszą buntowała się przeciw temu, że musi opuścić księcia i wrócić do samotności w domu przy Curzon Street, gdzie tylko stara oddana Agnes będzie jej dotrzymywać towarzystwa. A kiedy lady Rothley sprowadzi ją do siebie, jaki sens będzie miał pobyt we Włoszech, poznawanie tam nowych ludzi, nowych mężczyzn, rozwijanie nowych zainteresowań, skoro część jej duszy — ta ważniejsza — zostanie tutaj, na południu Francji, z księciem? Była pewna, że nigdy nie spotka mężczyzny, którego umysł dorównywałby umysłowi księcia i który potrafiłby wprowadzić ją w taki stan ducha, w jaki wprowadził ją książę. Wiedziała też, że i pod względem fizycznym żaden mężczyzna nie wyda jej się bardziej atrakcyjny, a na dźwięk żadnego innego głosu serce jej nie zacznie kołatać w piersi. Mój wizerunek, który świat będzie oglądał w przyszłości, zawsze będzie fałszywy — powiedziała do siebie Tempera. — Moje prawdziwe ja umrze i nikt nigdy nie zdoła go wskrzesić. 151 Zostawiła drzwi sypialni lekko uchylone i dzięki temu słyszała teraz, choc z daleka — kroki i głosy wchodzących po schodach. Uświadomiła sobie, że wracają sir William i lady Barnard, że jest z nimi książę i opowiada im, co się przydarzyło lady Holcombe. — Tak mi przykro — lady Barnard mówiła głosem jak zawsze pełnym słodyczy. — Że też coś tak okropnego mogło się zdarzyć! Biedna Rosie! Poszłabym zaraz do niej wyrazić moje współczucie, lecz pewnie śpi. — Jestem pewien, że tak — powiedział książę. — George też ponad godzinę temu udał się na spoczynek. — Muszę więc zachować moje współczucie do rana — rzekła lady. — Straciła takie wspaniałe przyjęcie. Ty także, Velde.