Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/zwierzeta.olsztyn.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra15/ftp/zwierzeta.olsztyn.pl/paka.php on line 5
falach dziewicę, co zapowiada marynarzom zapomnienie o smutkach i powodzenie.

falach dziewicę, co zapowiada marynarzom zapomnienie o smutkach i powodzenie.

  • Adnan

falach dziewicę, co zapowiada marynarzom zapomnienie o smutkach i powodzenie.

10 August 2022 by Adnan

Lagrange podążył wzrokiem za spojrzeniem dziwnie oniemiałego kapitana i w samej rzeczy zobaczył smukłą dziewczęcą sylwetkę, ale nie sunącą pośród pienistych grzbietów, tylko zastygłą nieruchomo pod latarnią na przystani. Panna władczo skinęła palcem na Jonasza i ten somnambulicznym krokiem skierował się do trapu, nawet nie obejrzawszy się na swego niedoszłego pierwszego oficera. Jako człowiek ciekawski zarówno z usposobienia, jak i z tytułu funkcji, a także jako gorąca natura, nieobojętna na żeńską urodę, pułkownik porwał swój żółty sakwojaż z patentowanej świńskiej skóry i po cichutku ustawił się kapitanowi na ogonie czy też, jak mówią marynarze, w kilwatrze. Instynkt i doświadczenie podpowiadały mu, że przy tak cudownej figurze i pewnej postawie twarz oczekującej nie może okazać się nieładna. Czy można było nie upewnić się co do tego? – Dzień dobry, Lidio Jewgieniewna – nieśmiało odezwał się potężnym basem Jonasz, podchodząc do nieznajomej. Ta królewskim ruchem wyciągnęła do niego dłoń w długiej rękawiczce, ale – jak się okazało – nie do pocałunku ani nie do powitania. – Przywiozłeś? Kapitan wyciągnął zza pazuchy zakonnego stroju coś całkiem maleńkiego i położył na wąskiej dłoni, ale co to mianowicie było – pułkownik podejrzeć nie zdołał, bo w tej samej chwili panna zwróciła ku niemu głowę i lekkim ruchem podniosła woalkę, najwidoczniej żeby lepiej przyjrzeć się nieznajomemu. Wystarczyły jej na to dwie, najwyżej trzy sekundy, ale to mgnienie wystarczyło też Lagrange’owi – żeby osłupiał. O! Policmajster chwycił się ręką za gumowany kołnierzyk. Jakie ogromne, bezdenne, dziwnie mieniące się oczy! Jakie dołeczki w policzkach! A rysunek rzęs! A chmurny cień pod bezbronnymi wargami! Niech to wszyscy diabli! Odepchnąwszy barkiem żubrokształtnego brata Jonasza, Lagrange uniósł kaszkiet. – Łaskawa pani, jestem tu po raz pierwszy, nikogo i niczego nie znam. Przyjechałem pokłonić się świętym miejscom. Proszę pomóc człowiekowi, który wiele i ciężko cierpiał. Proszę poradzić, dokąd najpierw ma skierować kroki najgorszy z grzeszników? Do monasteru? Do Pustelni Wasiliskowej? A może do jakiejś świątyni? Przy okazji proszę pozwolić, że się przedstawię: Feliks Stanisławowicz Lagrange, pułkownik, niegdyś kawalerzysta. Twarz pięknotki była już zasłonięta lekkim jak puch ażurem, ale spod skraju woalki widać było, jak zachwycające usteczka skrzywiły się w pogardliwym grymasie. Całkowicie ignorując przemyślny, psychologicznie bezbłędny manewr zaczepny policmajstra, panienka, którą kapitan nazwał Lidią Jewgieniewną, schowała zawiniątko do torebki, odwróciła się z gracją i odeszła. Brat Jonasz westchnął ciężko, a Lagrange zamrugał oczami. To było coś niesłychanego! Najpierw petersburska koza nie raczyła się pożegnać, teraz nowe upokorzenie! Zaniepokojony pułkownik wyciągnął z kieszonki kamizelki poręczne lustereczko i sprawdził, czy nie stało się coś nieprzyjemnego z jego twarzą: nagła egzema nerwowa, pryszcz czy – uchowaj Boże – zwisający z nosa sopel. Ale nie, powierzchowność pana Feliksa była tak samo piękna i przyjemna jak zawsze: i mężny podbródek, i stanowcze usta, i świetne wąsy, i umiarkowanych rozmiarów, zupełnie czysty nos. Ostatecznie zepsuł pułkownikowi nastrój jakiś idiota w berecie, wzrostu niewielkiego, za to w gigantycznych ciemnych okularach. Zagrodził on Lagrange’owi drogę, nie wiadomo czemu pokręcił przy oprawie swoich klownowskich szkieł i wymamrotał: – Może ten? Czerwony, to dobrze, to możliwe. Ale głowa! Malinowa! Nie, nie nadaje się! – I całkiem już wychodząc poza granice przyzwoitego zachowania, wściekle zamachał na pułkownika rękami. – Idź sobie! Czego sterczysz! Dąb! Zakuty łeb! A to ci miasteczko! * * * Hotel „Arka Noego”, o którym pułkownik wiedział od władyki, był odpowiedni pod każdym względem z wyjątkiem cen. Sześć rubli za numer? Co to ma znaczyć? Pułkownikowi

Posted in: Bez kategorii Tagged: jak zrobić szybko loki, naturalne maski do włosów, marcelem sora,

Najczęściej czytane:

dom. Dlaczego miałoby mnie to zdziwić? Prowadzę

jednak sprawy obcych ludzi, niektóre informacje są poufne i nie mają nic wspólnego z Sheilą. A więc, może byś to uszanowała? Poza tym naprawdę przyszedłem ... [Read more...]

To on przesądzał o atrakcyjności domu. Na dworze

czuło się powiewy słonawej bryzy i zapach kwiatów. Kelsey uświadomiła sobie nagle, że dobrze jest wrócić do domu. Ta wyspa jest moim domem, ... [Read more...]

ja naprawdę muszę już jechać. Odsuń się, bo przejadę

ci po palcach. - Nie, nic nie rozumiesz. Jest tak wiele do zaobserwowania, do odczucia, zwłaszcza przed ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 zwierzeta.olsztyn.pl

WordPress Theme by ThemeTaste