autostradę wylotową z Charlotte. Jeśli Diaz ominie właściwy zakręt
albo skręci w złą stronę, ona zacznie krzyczeć, uderzy go, szarpnie za kierownicę, zrobi cokolwiek, by przyciągnąć uwagę. Uświadomiła sobie, że gdyby Diaz naprawdę chciał ją porwać, nic by go nie powstrzymało. Pewnie ogłuszyłby ją, żeby nie przeszkadzała, i dalej robił swoje. Tylko po co? No, chyba że chciałby ją zamknąć w jakiejś piwnicy i trzymać tam do końca życia. Ona na pewno nie zrezygnuje ze spotkania z Winbornami. Obrała właściwy kurs i będzie się go trzymać. an43 404 Resztę drogi pokonali w milczeniu. O dwunastej pięćdziesiąt Diaz wjechał jeepem na betonowy podjazd Winbornów. Auto Rhondy - SUV infiniti - stało w prawej części garażu. Półciężarówka Lee - podrasowany ford - zajmowała lewe stanowisko. Puls Milli gwałtownie przyspieszył i nagle zakręciło się jej w głowie. Boże, nie pozwól mi zemdleć - błagała bezgłośnie. Zmusiła się do powolnego, spokojnego oddychania. Tętno zwolniło po chwili. Diaz wysiadł i obszedł samochód dookoła, by otworzyć jej drzwi. Zmierzył ją uważnym spojrzeniem zwężonych, ciemnych oczu, ale nie odezwał się ani słowem, podał jej rękę i pomógł wysiąść. Wzięła teczkę z papierami, ale torebkę zostawiła na podłodze. Diaz zauważył to oczywiście, ale nie skomentował, tylko zamknął za nią drzwi. Mały trawnik przed domem był starannie utrzymany Pośród gęstej zrudziałej już trawy stały kwietniki z jaskrawoczerwonymi chryzantemami. Więcej doniczek z roślinkami stało po obu stronach schodków prowadzących na zabudowany ganek. Ktoś w domu - najprawdopodobniej Rhonda - miał dobrą rękę do roślin. Milla z przyjemnością wyobraziła sobie, jak Rhonda pieczołowicie przesadza kwiaty, odcina uschnięte liście i martwe gałązki. Zanim doszła do drzwi, te otworzyły się nagle. Stali w nich oboje, aż szarzy ze zmartwienia. Żal ścisnął serce Milli. Próbowała ich uspokoić, ale może wszystko zrobiła nie tak. Teraz było już zresztą za późno na to, by się wycofać. Lee otworzył szeroko zewnętrzne oszklone drzwi. an43 405 Milla zdobyła się... może nie na uśmiech, ale na przyjazny wyraz twarzy. - Dzień dobry, jestem Milla Edge. Rozmawialiśmy wczoraj wieczorem przez telefon. A to James Diaz. - Jestem Lee Winborn, a to moja żona Rhonda - mężczyzna automatycznie wyciągnął dłoń najpierw do Milli, a potem do Diaza. Jego uścisk był silny, trochę szorstki. Lubił grać w golfa, chodzić na ryby, od czasu do czasu polować. Trenował zespół T-balla, w którym grał Justin - nie Justin, Zack. Pomagał także trenować jego zespół futbolu amerykańskiego. Miał czterdzieści cztery lata, o jedenaście więcej niż Milla. Pełen życia człowiek z kilkoma zmarszczkami w kącikach niebieskich oczu, ciemny blondyn bez widocznej siwizny we włosach. Rhonda była kobietą średniego wzrostu o bardzo jasnych, elegancko uczesanych włosach, miała delikatny makijaż. Na jej