nowych powieści i ciastka od Maisona Blanca. Widząc teściową w
tak zaraźliwie optymistycznym nastroju, Matthew z jednej strony się ucieszył (ze względu na jej wyraźnie lepsze samopoczucie), z drugiej - zmartwił, gdyż znaczyło to. że niebawem będzie musiał opowiedzieć jej o ostatnich wydarzeniach. Ale jeszcze nie dziś. Wieczór upłynął w takiej samej miłej atmosferze. Izabela upiekła kaczki w miodzie, które wszyscy uwielbiali, Matthew otworzył wino i nawet Chloe pozwolono wypić mały kieliszek, a wszyscy po cichu podkarmiali Kahlego. 230 Po obiedzie usiedli razem wokół kominka i nikt nawet się nie zająknął, żeby włączyć telewizor. Niebawem Sylwia zaczęła ziewać i Matthew wezwał dla niej taksówkę, podejrzewając, że przekroczył limit alkoholu. Kiedy potem Flic zaproponowała gorącą czekoladę, uznał, że właściwie czemu nie, skoro tak sobie siedzą jak normalna, zadowolona z życia rodzina... - Jaka pyszna - pochwalił ją po pierwszym łyku. - Dodałam odrobinę mleka i posypałam na wierzchu wiórkami - wyjaśniła Flic. Wsadziła pod pachę „Imprezę u Ralpha"*, wzięła swój kubek, po czym spojrzała na rozciągniętą w fotelu siostrę. - Idziesz ze mną? - Taaa, idę - mruknęła Imo, także zabierając kubek. - ...branoc. - Czy któraś z was może zajrzeć do Chloe? - poprosił Matthew. - Ja to zrobię - ofiarowała się Flic. - Śpij dobrze. Pewnie, że przydałby mu się choć raz porządny sen, zwłaszcza po dobrym obiedzie z winem i dodatkowym poczęstunku. Zastanawiał się przez chwilę, czy nie wzmocnić czekolady kropelką koniaku, lecz nagle poczuł, że nie ma już na nic sił - dopije tylko napój i pójdzie spać. Miał sen. Wiedział, że to tylko sen, ale co z tego? Ohydne wizje, mroczne abstrakcje, a jednak wypełnione fizycznymi doznaniami. Coś miękkiego jak czyjeś ciało tuliło się do niego, ciągnęło go za ręce, czubki palców, dobierało się do paznokci, wpychało je gdzieś... Krzyk. Wstrętne sny... nasycone seksem, przemocą. Flic leżała w łóżku, nie śpiąc. Słyszała w holu ciche kroki siostry, a potem odgłos zamykanych drzwi jej pokoju, i już miała wstać, żeby do niej pójść, kiedy zgrzytnął przekręcany w zamku klucz. Teraz będzie musiała poczekać. Rozległy się dźwięki - najpierw ciche, rytmiczne, uparte, w końcu coraz szybsze. Flic wiedziała, co robi Imogen, słyszała te odgłosy wiele razy i zawsze ich nienawidziła, jednak tej nocy po prostu nie mogła ich znieść. Zacisnęła z całej siły ręce na uszach i trzymała je tak, póki w końcu nie zmorzył jej sen. Dochodziła czwarta rano, kiedy Imogen ją obudziła. - Przynajmniej mogłabyś ze mną czuwać - odezwała się z pretensją w głosie, choć oczy jej błyszczały. * Powieść Lisy Jewell. 231 - Zrobiłaś to? - Flic zbierało się na mdłości. - Jasne. Byłabyś ze mnie dumna. - Udało ci się z jego rękami? - Nie przypuszczała, że nawet samo