Alec, który i tak się niepokoił, ile Becky mogła usłyszeć z wcześniejszej rozmowy, nie
mógł przeboleć swojego potknięcia. Jak to się stało, że wobec Evy posłużył się prawdziwym imieniem Becky? Niebezpieczeństwo, którym groziła ta gafa, zmusiła go do niechlubnych metod. - Chyba nie robisz tego serio? - spytała. - Naprawdę chcesz się z nią ożenić? - To nieuniknione - skłamał. Był dżentelmenem, a Eva ocaliła mu kiedyś życie, pragnął więc dać baronessie ostatnią szansę, by mogła się bezpiecznie wycofać, choć w głębi duszy uważał, że zdolna jest zrozumieć jedynie brutalne metody. - Czy ona jest może przy nadziei? - spytała nagle Eva. - To by wyjaśniało, dlaczego tak zaciekle grasz w karty. - Wsparła podbródek na złożonym wachlarzu - Chciałeś się zabawić, a teraz musisz płacić za igraszki? - Obawiam się, że tak. - Niebywałe! Największy rozpustnik Londynu zostanie tatusiem! A zatem trzeba ci pieniędzy? Ile? Może będę mogła pomóc? - Nie potrzebuję twojej pomocy, tylko milczenia. - A to dlaczego? - Ta młoda dama ma sporo krewnych, którzy mogliby mi zaleźć za skórę, gdyby się dowiedzieli, że spałem z nią, nim się zaręczyliśmy. Byłoby mi nie na rękę, gdybym musiał któregoś z nich posłać w zaświaty. - Owszem, nie wypada zabijać powinowatych, nawet dla własnej satysfakcji. - Właśnie. - Przezwyciężając odrazę, ucałował końce jej palców. - Wiedziałem, że mnie zrozumiesz. Eva wyglądała na nieco udobruchaną, ale nie byłaby sobą, gdyby przepuściła okazję. - Nie tak szybko, mój kochany. - Zuchwale sięgnęła ku jego pantalonom. - Jeżeli pragniesz mojego milczenia, musisz za nie zapłacić. Bardzo mi cię brakowało w łóżku! Alec nie mógł już dłużej maskować gniewu. Odsunął się od niej gwałtownie. - Czuję do ciebie tylko obrzydzenie. - Dziwne! Uważałeś mnie za całkiem pociągającą, kiedy trzeba było spłacić twoje długi! Posłużyłeś się mną wtedy, ty męska dziwko! Jesteśmy kwita! A nawiasem mówiąc, jak jej właściwie na imię, Becky czy Abby? W odpowiedzi Alec chwycił ją za szyję i przyparł do ściany. - Nie twój interes! - warknął nienawistnie. Evę ogarnął strach. Daremnie wspinała się na palce, żeby uwolnić szyję z żelaznego uścisku. Zrozumiała, że Alec lada moment może ją udusić. - Ty... ty oszalałeś! - Nie. Wręcz odwrotnie. Koniec gry. Tym razem ja dyktuję warunki. Rozumiesz? Eva dławiła się, jej twarz spurpurowiała. - Próbowałem rozegrać to polubownie, ale ty wolałaś wyciąć jakąś szkaradną sztuczkę. Może ci nie zależeć na jej życiu ani na moim, ale swoje chyba cenisz? - Puść mnie! - Słuchaj uważnie. Nie widziałaś jej i już. Wiem, że potrafisz dochować sekretu, masz w końcu sporo własnych. Jeśli powiesz komukolwiek, że ją tu spotkałaś, to przysięgam, że znajdę cię i zabiję. Nie żartuję. Pamiętasz chyba, że nadal mam klucz do twojego domu? Jeżeli mnie nie posłuchasz, bez wahania poderżnę ci gardło. Eva miotała się, próbując go kopnąć. - Blefujesz! A twój honor? - Ona znaczy dla mnie więcej. - Powieszą cię! - Gdyby coś się jej stało, chętnie pójdę na szubienicę. Nie próbuj mnie oszukiwać, chyba że życie ci zbrzydło. Twarz Evy pod warstwą ryżowego pudru posiniała. Wpiła mu się w nadgarstek paznokciami. Alec ścisnął jej szyję nieco mocniej. - Najwyraźniej nie słuchasz, co do ciebie mówię. Czy mam cię zadusić i wrzucić twojego trupa do morza? - Nie! Nie! - wychrypiała w końcu. - Nie... powiem... nikomu!